Pod koniec 1918 r. Miały, Mężyk i Biała należały do powiatu wieleńskiego (Kreis Filehne) w rejencji bydgoskiej (Regierungsbezirk Bromberg), wchodzącej w skład prowincji poznańskiej (Provinz Posen). Zgodnie z prawem międzynarodowym wciąż była to integralna część państwa niemieckiego, które w wyniku rewolucji i abdykacji cesarza Wilhelma II stało się republiką (tzw. Republika Weimarska). Przejściowe osłabienie administracji niemieckiej, aparatu bezpieczeństwa i wojska, a także odbudowa struktur państwa polskiego w centrum kraju zaktywizowały miejscowych Wielkopolan.
Z inicjatywy Kazimierza Brownsforda i Leona Plucińskiego, wielkopolskich działaczy związanych z Narodową Demokracją i Naczelną Radą Ludową, 24 listopada 1918 r. powołano Powiatową Radę Ludową w Wieleniu. Jej działacze współtworzyli też Radę Ludową na miasto Wieleń. Ich zebrania odbywały się w budynku Banku Ludowego. W porozumieniu z miejscową Radą Żołniersko-Robotniczą podjęto wysiłki na rzecz uruchomienia zalążków polskiego szkolnictwa. W obradach Sejmu Dzielnicowego zorganizowanych w dniach 3–5 grudnia w Poznaniu, obok przeszło tysiąca polskich delegatów z całych Niemiec, brało udział pięciu reprezentantów powiatu wieleńskiego (wieluńskiego wg ówczesnego nazewnictwa): Kazimierz Brownsford (Pęckowo), Roman Fręśko (Rosko), Józef Heft (Drawsko), Wincenty Kramer (Pęckowo) i ks. Teofil Józef Poprawski (Wieleń).
Wybuch powstania, usztywnienie postawy władz niemieckich i skoncentrowanie w Wieleniu silnych oddziałów wojskowych spowodowało całkowite odsunięcie miejscowych Polaków od wpływu na losy powiatu. Wielu z nich podjęło decyzję o ucieczce na tereny kontrolowane przez polskich powstańców (Gulcz, Rosko i Wrzeszczyna). Na podobny krok zdecydowało się ok. stu mieszkańców Drawska i okolicznych wsi. Dołączyli do oddziałów formowanych we Wronkach i Sierakowie. W szeregach I Batalionu Grupy Zachodniej wzięli udział w walkach w powiatach międzychodzkim i czarnkowskim.
Iskrę powstańczą na ziemię wieleńską jako pierwsi przynieśli członkowie drużyn zbrojnych z sąsiedniego powiatu szamotulskiego. W dniu 6 stycznia 1919 r. polski oddział z Wronek opanował dworzec kolejowy w Miałach (wg ówczesnego niemieckiego nazewnictwa: Mialla) wraz z przylegającą doń miejscowością. Wydarzenia te wspominał po latach pochodzący z Piłki Szczepan Graś:
Na uwagę zasługuje oddelegowanie 25 żołnierzy do Miałów, gdzie podobno mieli przybyć Niemcy na rabunek. Na czele tej ekipy stal sierżant Wujec z Wielenia. Był on znany z bojowości, doskonałej taktyki przeprowadzania walk i wyczucia wojskowego. Zbliżyliśmy się do Miałów. Cisza. Tu i ówdzie szczekały psy. Posterunki zwiadowcze stwierdziły, że wieś jest wolna od Niemców. Wystawiliśmy mimo to posterunki przed wsią, od strony Drawskiego Młyna. Nagle zaczęły padać pojedyncze strzały, które stawały się coraz częstsze. Po chwili od strony drogi prowadzącej do Wielenia zaczęli atakować Niemcy. Otworzyli również ogień, strzelanina przybrała na sile. Niemcy chcieli za wszelką cenę zdobyć dworzec kolejowy i miejscowy tartak. Zaczęło brakować nam amunicji. Strzelaliśmy coraz rzadziej. Niemcy atakowali ze wściekłością. Dwóch kawalerzystów (ułanów) na koniach przejechało przez tor kolejowy. Ci pokazali się Niemcom z daleka, robiąc okrężne przejażdżki wokół małego pagórka. Niemcy, jak się później okazało meldowali o pojawieniu się szwadronu ułanów. Braki amunicji uzupełnialiśmy okrzykiem „Niech żyje!" Oddaliśmy ostatnie strzały. Sytuacja stawała się beznadziejna. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu Niemcy zaczęli w popłochu uciekać w kierunku Wielenia, zabierając ze sobą kilku zabitych i rannych.. Informacje te otrzymaliśmy potem od wywiadowcy Daniela z Miałów i innych osób. Niemcy obawiali się okrążenia i to było główną przyczyną ich ucieczki Wspomniany Daniel wraz z kierownikiem poczty Nowakiem byli naszymi współpracownikami, mimo wykonywania swych zawodowych obowiązków. Podążyliśmy za uciekającymi Niemcami. Po drodze zdobyliśmy część porzuconej przez uciekających broni Po wykonaniu rozkazu wycofaliśmy się wzdłuż toru kolejowego do Mokrza, gdzie nocowaliśmy w szkole. Po południu udaliśmy się do Wronek.
W starciu tym miał brać udział Jan Rzepa, jak się po latach okazało, najdłużej żyjący powstaniec wielkopolski (zm. w 2005 r.). Zdobycie Miałów było elementem zabezpieczania nadwarciańskich miejscowości przed niemieckim atakiem z północy oraz kolejnym etapem stopniowego przejmowania kontroli nad linią kolejową Poznań – Krzyż – Szczecin, mającą ogromne znaczenie dla odradzającego się państwa polskiego. Od tego czasu słabo zamieszkane tereny ciągnące się od jeziora Białego, przez Mokrz aż do podsierakowskiego Marianowa patrolowali żołnierze z drużyny wronieckiej. Ich przeciwnikiem był ochotniczy szwadron niemieckiej kawalerii, który podejmował rajdy na pograniczu powiatów międzychodzkiego, wieleńskiego i szamotulskiego.
Do ochotniczych oddziałów powstańczych, a później regularnej Armii Wielkopolskiej, wstąpiło wielu młodych mieszkańców Miałów, Mężyka i Białej. Było to w sumie przeszło czterdziestu strzelców, często blisko ze sobą spokrewnionych, którzy wzięli udział w walkach na froncie północnym (Wrzeszczyna, Rosko, Czarnków, Romanowo, Chodzież, Rynarzewo) i froncie zachodnim (Kolno, Kamionna, Trzciel, Zbąszyń).
Początkowo (od 7 stycznia 1919 r.) powiat wieleński wchodził w skład IV Okręgu Wojskowego dowodzonego przez kpt. Zdzisława Orłowskiego. Siedzibę sztabu wskazanego Okręgu ulokowano w Czarnkowie. Celem usprawnienia dowodzenia podzielono wskazaną strukturę organizacyjną na kilka odcinków frontowych: czarnkowski (dowódca ppor. Michał Zenkteler), szamotulski (ppor. Zygmunt Galiński) i międzychodzki (hr. Konstanty Chłapowski). Prawdopodobnie 12 stycznia przeniesiono siedzibę Okręgu do Szamotuł, a odcinka czarnkowskiego do Lubasza. Sześć dni później dokonano kolejnej reorganizacji – utworzono cztery fronty, w tym północny i zachodni, które były rozgraniczane przez Jezioro Białe przylegające do wsi o tej samej nazwie.
W pierwszej dekadzie lutego dowódcą oddziałów powstańczych (była to 1., lub wg innych źródeł 2. kompania szamotulska) walczących na pograniczu powiatów wieleńskiego i czarnkowskiego był por. Czesław Hubert. Polacy zamknęli trzy śluzy na Noteci powodując zalanie doliny rzecznej. W dniu 4 lutego 1919 roku plutony powstańcze dowodzone przez sierż. Wawrzyńca Rembacza i ppor. Antoniego Kostrzewskiego wyparły Niemców z Wrzeszczyny. Pokonani (była to kompania karabinów maszynowych 49. pułku piechoty) musieli ewakuować się na drugi brzeg zamarzniętej Noteci. Stracili 4 zabitych, 3 (lub 7 rannych) i ok. 20 zaginionych (trafili do polskiej niewoli). [Faktyczna liczba ofiar tego starcia budzi do dziś wątpliwości]. 7 lutego silne oddziały niemieckie dowodzone przez porucznika Bruessowa zajęły Wrzeszczynę i zachodnią część Roska. Wydawało się, że wojska powstańcze poniosą nieuchronną klęskę. Jednak z korzyścią dla nich kolumny marszowe przeciwnika były rozciągnięte na kilkuset metrach. Stały się tym samym łatwym celem dla ukrytych w lesie polskich załóg trzech karabinów maszynowych. Ostrzelani Niemcy, mając 20 rannych i borykając się z brakiem amunicji, rozpoczęli odwrót do Wielenia. Powstańcy zaś, idąc w ślad za pokonanymi, ponownie opanowali Wrzeszczynę. [Ustalenie faktycznego przebiegu wydarzeń w Rosku w dniu 7 lutego i szacunek strat po obu stronach ze względu na liczne niejasności wymagają pogłębionych badań].
W dniu 16 lutego 1919 r. w Trewirze zwycięskie mocarstwa przedłużyły rozejm z pokonanymi Niemcami. W tekście układu wyznaczającego linię demarkacyjną oddzielającą wojska niemieckie i wielkopolskie wymieniono Miały.
„(…) Niemcy powinni niezwłocznie zaprzestać wszelkich działań ofensywnych przeciwko Polakom w Poznańskiem i we wszystkich innych okręgach. W tym celu zabrania się wojskom niemieckim przekraczania następującej Unii: dawna granica Prus Wschodnich i Prus zachodnich z Rosją aż do Dąbrowy Biskupiej, następnie zaczynając od tego punktu linii na zachód od Dąbrowy Biskupiej, na zachód od Nowej Wsi Wielkiej, na południe od Brzozy, na północ od Szubina, na północ od Kcyni, na południe od Szamocina, na południe od Chodzieży, na północ od Czarnkowa, na zachód od Miał, na zachód od Międzychodu, na zachód od Zbąszynia, na zachód od Wolsztyna, na północ od Leszna, na północ od Rawicza, na południe od Krotoszyna, na zachód od Odolanowa, na zachód od Ostrzeszowa, na północ od Wieruszowa, a następnie aż do granicy śląskiej”.
19 marca 1919 r. w trakcie rozmów Komisji Międzysojuszniczej z delegacją niemiecką wytyczono linie, których - przynajmniej teoretycznie - nie miały prawa przekraczać wojska polskie i niemieckie. Pomiędzy nimi powstał szeroki na kilka - kilkanaście kilometrów pas neutralny. Oddziałom niemieckim zabroniono przekraczać linię wyznaczoną przez miejscowości: Zatom Nowy, Chełst, Wieleń, Zofiowo i Biała k. Trzcianki. Siły polskie zaś mogły wystawić swe najdalsze posterunki w Zatomiu Starym, Miałach, Wrzeszczynie, Czarnkowie i Walkowicach. W praktyce obie strony naruszały warunki porozumienia wysyłając patrole do strefy neutralnej i prowokując starcia zbrojne.
Równocześnie trwały zmagania dyplomatyczne Polaków i Niemców o kształt nowej granicy. Obie strony posługiwały się argumentami historycznymi, etnicznymi i gospodarczymi. Już 12 marca 1919 r. Komisja Spraw Polskich, powołana w związku z pertraktacjami pokojowymi z Niemcami, zaproponowała przebieg granicy niekorzystny dla Polaków z ziemi wieleńskiej. Po raz pierwszy padła wówczas sugestia pozostawienia całego powiatu wieleńskiego w Niemczech. W przedstawionym 7 maja projekcie traktatu pokojowego podtrzymano postulat pozostawienia Niemcom ziemi wieleńskiej oferując w zamian Polsce cały powiat międzychodzki, Piłę i powiat złotowski.
Jak wynika ze wspomnień dr. Michała Śmigielskiego, kierownika szpitala wojskowego w Czarnkowie, oraz danych zawartych w Jednodniówce [wydanej] na Dziesięciolecie Niepodległości Wielenia 1920 - 1930 (auorstwa prof. Rozwadowicza), informacje o planowanym przebiegu nowej granicy zmobilizowały do działania Polaków z powiatu wieleńskiego. Prawdopodobnie w pierwszej połowie maja w Gulczu, Rosku, Wrzeszczynie, Białej, Mężyku, Miałach, Marylinie, Piłce, Pęckowie i Drawsku w ciągu dwóch dni, za pośrednictwem mężów zaufania, zebrano deklaracje i podpisy dorosłych mieszkańców optujących za włączeniem tego obszaru do Polski. Dokumenty przekazano organim przedstawicielskim w Czarnkowie i Szamotułach, a stamtąd władzom w Poznaniu. Ostatecznie trafiły do rąk polskich dyplomatów na Zachodzie.
Jednym z inicjatorów powyższej akcji był ks. Józef Pielatowski, od 1916 r. proboszcz parafii w Piłce, obejmującej sąsiednie Miały i Pęckowo. Kapłan wraz z Kazimierzem Brownsfordem, wspomnianym już wielkopolskim działaczem narodowym, katolickim i patronem kółek rolniczych, opracował rezolucję w sprawie rewindykacji obszaru na południowym brzegu Noteci, aż do ujścia rzeki Miały. Z pismem tym (zapewne zaopatrzonym w podpisy setek mieszkańców ziemi wieleńskiej) zapoznano gen. Charlesa Duponta – rezydującego w Berlinie delegata Stałej Międzykoalicyjnej Komisji Rozejmowej, sprzyjającego Polakom. Po rozmowie z generałem, wzorem polskich środowisk ze Spisza i Orawy, Prus Królewskich, Prus Książęcych i tzw. Śląska Średniego, postanowiono wysłać delegację na trwającą już konferencję pokojową w Paryżu. W maju 1919 r. do stolicy Francji pojechali wraz z Brownsfordem ks. Pielatowski i Leon Malida z Pęckowa. Wspólnie z reprezentantami powiatów międzyrzeckiego, babimojskiego i wschowskiego utworzyli Delegację Poznańską dla Obrony Kresów Zachodnich. 22 maja spotkali się z przebywającymi w Paryżu oficjalnymi przedstawicielami Rzeczypospolitej, zaś nieco później przekazali przetłumaczone na język francuski dokumenty petycyjne członkom alianckiej Komisji do Spraw Polskich, czyli tzw. Komisji Cambona. Zabiegi rewindykacyjne delegatów Wieleńszczyzny zakończyły się pomyślnie. Polsce przyznano prawo do przyłączenia całej południowej połaci ziemi wieleńskiej, w tym niezdobytych przez powstańców: południowego Wielenia, Drawskiego Młyna, Marylina, Drawska, Piłki, Kwiejc Nowych, Zieleńca, Kwiejc Starych i wschodniej części Chełstu. Korekta przebiegu granicy polsko-niemieckiej była ogromnym sukcesem Polaków ziemi wieleńskiej. Trzeba jednak pamiętać, iż była równocześnie wstrząsem dla niemal 10 tys. polskich mieszkańców Złotowszczyzny, którym najpierw dano nadzieję na przyłączenie do Rzeczypospolitej, a w czerwcu - w ostatecznej wersji traktatu - odebrano.
1 czerwca 1919 r. w kontrolowanych przez Polaków miejscowościach powiatu wieleńskiego zorganizowano wybory uzupełniające do Sejmu Ustawodawczego (Powiat wieleński wchodził w skład poznańskiego Okręgu Wyborczego). Oddano 2660 ważnych głosów, z tego aż 2478 na posłów endeckiego Zjednoczenia Stronnictw Narodowych.
Mimo formalnego obowiązywania rozejmu w Trewirze, w okresie oczekiwania na ratyfikację traktatu pokojowego, drobne polskie oddziały wojskowe często przekraczały linię demarkacyjną organizując rajdy na obrzeża Wielenia, do Drawskiego Młyna, Drawska, Marylina, Piłki, Kwiejc Nowych i Starych oraz Kamiennika. Podczas patroli dokonywały u niemieckich leśników i gospodarzy rekwizycji koni, rowerów i broni myśliwskiej.
Kolejne potyczki w okolicach Miałów datowane są na przełom kwietnia i maja 1919 r. W komunikacie Dowództwa Głównego w Poznaniu z dnia 28 kwietnia napisano: "Dwa silne ataki niemieckie na stację Miałę złamała nasza załoga ogniem. Nieprzyjaciel poniósł ciężkie straty" ("Dziennik Poznański", 29 kwietnia 1919, nr 99). W nocy z 5 na 6 maja "Pomiędzy Miałą a Marjanowem [Marylinem] odrzucono patrol niemiecki, przyczem zdobyto 1 kulomiot i amunicję. Przed północą zaatakował pociąg pancerny stację <<Miała>> ostzreliwując ją artylerją. Zmuszono go do ucieczki. O 2. w nocy powtórzył się atak pociągu pancernego. Uderzyły też dwie kompanje piechoty. Atak załamał się ponownie w naszym ogniu ("Kurier Poznański", 7 maja 1919 r., nr 105).
W czerwcu (16–17) w Pęckowie wzięto do niewoli dwóch polskich żołnierzy. Nieco później Polacy podjęli nieudaną próbę opanowania dworca w Drawskim Młynie. Zostali stamtąd wyparci po ostrzale artyleryjskim. Wydarzenia te zawarł w swoich memuarach przywoływany już Szczepan Graś:
Zniechęcenie wzrastało. Ktoś nam doniósł, że Niemcy rabują Pęckowo. Pewien porucznik dał nam 50 ludzi, aby wyprzeć stamtąd Niemców. Dotarliśmy do Pęckowa, gdzie dowiedzieliśmy się od ludzi, że Niemcy uciekli, zabierając ze sobą zrabowane kury, jajka, masło. Po drodze plutonowy Leon Boch z Pęckowa podzielił grupę na dwie części. Mnie przypadło znaleźć się w grupie drugiej, która miała zaatakować dworzec w Drawskim Młynie. […] Zbliżyliśmy się do wsi. Niemcy otworzyli silny ogień, a nieliczna grupa powstańców zmuszona była do wycofania się z pustego pola do pobliskiego lasu. Moja grupa dotarła lasem wzdłuż toru na około 80 metrów przed stacją kolejową. Nagle zostaliśmy ostrzelani z karabinów i ciężkiego kulomiotu. Równocześnie zaczęła strzelać artyleria od strony Krzyża, z osiedla Łowce (Łokacz). Odpowiedzieliśmy ogniem. Nagle inna grupa Niemców zaatakowała nas od strony Zawady, zbliżając się do toru kolejowego. Wszystko wskazywało na to, że Niemcy mieli zamiar nas okrążyć. W tej sytuacji wycofaliśmy się do lasu.
Prawdopodobnie latem 1919 roku tereny między Sierakowem a Miałami stały się obszarem operacyjnym IV batalionu Obrony Krajowej (liczył od 568 do 735 żołnierzy), utworzonego z oddziałów Straży Ludowej powiatu poznańskiego - wschodniego. Wspomniany batalion był ogniwem organizacyjnym 1. pułku Obrony Krajowej, mającego swe dowództwo w Pniewach.
26 grudnia 1919 r. polscy żołnierze rozbroili niemiecki patrol przeszukujący dom kłusownika w Pęckowie. Czterech jeńców zabrano do Miałów. Dowództwo niemieckie z Wielenia rozpoczęło rozmowy ze swym polskim odpowiednikiem na temat wydania więźniów. W dniach 17–18 stycznia 1920 r., po ratyfikacji traktatu pokojowego przez parlament niemiecki, polskie siły wojskowe i administracyjne zajęły całą południową część powiatu wieleńskiego wraz z Wieleniem.
W akcji rewindykacyjnej na południowym brzegu Noteci udział wzięli przede wszystkim żołnierze 2. pułku rezerwowego (do niedawna 1. pułku Obrony Krajowej), przemianowanego pod koniec stycznia na 159. pułk piechoty. Towarzyszyli im kawalerzyści z 1. szwadronu 2. pułku ułanów, którzy założyli tymczasowe kwatery w Piłce, Gogolicach i Arsenowie.
Jednak stabilność polskiej władzy na tym obszarze nadal stała pod znakiem zapytania. Jak wynika z niemieckich dokumentów już 27 stycznia Wieleń został z nieznanych powodów opuszczony przez Polaków. Następnego dnia wkroczyła do miasta kompania Reichswehry. Kolejny oddział niemiecki pojawił się tam 11 lutego. Dopiero z początku kwietnia pochodzi wzmianka o funkcjonowaniu w nadnoteckim mieście polskich struktur policyjnych: W Wieleniu w ciągu dnia tylko przez parę godzin miasto strzeżone jest przez policję graniczną, oprócz tego jest wolne przejście przez miasto. Polski posterunek również przeszedł na naszą stronę – pisał jeden z niemieckich oficerów.
Być może wpływ na opieszałość polskiej administracji, wojska i policji miało zaangażowanie młodego państwa w konflikt na Kresach Wschodnich. W każdym razie podupadająca pod względem gospodarczym południowa połać likwidowanego powiatu wieleńskiego stała się peryferyjną częścią powiatu czarnkowskiego. Ziemie na północ od Noteci – zdominowane przez ludność niemiecką – pozostały w granicach Niemiec, wchodząc w skład powiatu noteckiego (Netzkreis) w tzw. Marchii Granicznej Poznańskie – Prusy Zachodnie (Grenzmark Posen – Westpreussen).
Opracował: dr hab. Arkadiusz Słabig